Spotkania z Pasją – 17.11.2013 (gdzieś w polu pod Warszawą)


Wspominałam już coś o realizowaniu większości moich niemądrych pomysłów? Jeden z nich przyszedł mi do głowy, gdy zastanawiałam się, kiedy odwiedzić w stolicy moją mądrą przyjaciółkę (która nie popełniła tego samego błędu co ja, wybierając kierunek studiów - prywata z nutką goryczy, polecam!). Przed moimi oczami, w aktualnościach Facebooka ukazało się wydarzenie ”Spotkania z Pasją”. Przeczytałam opis i miałam już gotową datę przyjazdu do Warszawy.

Pomimo posiadania w naszej trójcy dwóch blondynek i w związku z tym marnej szansy na dostanie się do prawidłowego miejsca przeznaczenia, udało się! Droga była jednak długa i męcząca, ponieważ - jak się okazało – musiałyśmy niemal wyjechać z miasta. Spotkanie odbywało się bowiem przy ulicy bez asfaltu, na dodatek pełnej dziur. Po lewej stronie stały głównie opustoszałe budynki, a po prawej rozciągał się widok pól i łąk. Czułam się prawie jak u siebie w domu! Nie ma to jak przyjechać do stolicy i zrobić sobie wycieczkę po błotnym polu.

W każdym razie, dotarłyśmy! Pośród tego wszystkiego, co opisałam powyżej, stał budynek, który pełnił funkcję toru kartingowego o wdzięcznej nazwie ”Pole Position”.  O ile odnośnik do sportów motorowych w tym przypadku jest oczywisty, ja bym się raczej doszukiwała drugiego dna w temacie lokalizacji…

Spotkanie miało formę moderowanej rozmowy ze wszystkimi uczestniczkami. Bohaterkami były: Małgorzata Rdest, Klaudia Podkalicka oraz Karolina Pilarczyk. Dziewczyny opowiadały o swoich początkach z motoryzacją, sukcesach, trudnościach i marzeniach. Kilka spraw zapadło mi dosyć mocno w pamięć, ale przede wszystkim nadzieja, że na sporty motorowe praktycznie nigdy nie jest za późno. Karolina Pilarczyk dodatkowo utrzymała mnie w przekonaniu, że niestety warto jeszcze raz przemyśleć czy moja rezygnacja z dotychczas obranego kierunku ma sens (i mowa tu o typowo finansowej stronie sprawy).

Potem przyszedł czas na nowe doświadczenia, czyli ściganie się na gokartach. Nie mam właściwie pojęcia, dlaczego wcześniej nie spróbowałam tej formy rozrywki – jedyne, co mi przychodzi do głowy to wysokie koszta i błędne wrażenie braku prawdziwej frajdy współmierne do tych kosztów. Nic bardziej mylnego – jazda na gokartach to nie tylko wspaniała zabawa, ale świetny trening umiejętności. Nie zabijesz się, co najwyżej zakręcisz bączka albo rąbniesz o opony, a zweryfikujesz swój refleks i szybkość reakcji.

Wybaczcie słabe ujęcia, ale byłam tak podekscytowana, że strzeliłam kilka klatek i pobiegłam zostawić aparat w bezpiecznym miejscu. Dodatkowym czynnikiem motywującym podczas jazdy był tor pełen innych osób i bezpośrednia rywalizacja. Szatański uśmieszek zagościł na mojej twarzy i za każdym okrążeniem chciałam jechać szybciej i lepiej. Na pewno powtórzę przy najbliższej możliwej okazji. Jestem pewna, że tym razem nie pożałuję pieniędzy, więc serdecznie polecam tym, którzy do tej pory nie spróbowali.
W tym miejscu serdecznie przepraszam moje przyjaciółki za postawienie ich przed faktem dokonanym i ciągnięcie ze sobą przez wiele kilometrów tylko dlatego, że koniecznie chciałam się znaleźć na ”Spotkaniu z Pasją”. Z tym, że chyba już nic nie poradzę, to pasja i koniec, pojadę choćby na przeciwny koniec kraju. Nawet jeśli będę musiała siedzieć w pociągu na podłodze (tak, doświadczyłyśmy znowu uroków zatłoczonych kolei).

Do usłyszenia wkrótce! Nie będę przyrzekać, że napiszę coś przed kolejnym meczem, ale... postaram się!
Nowszy post Starszy post