NAJNOWSZE POSTY

Drugi produkt jaki testuję dzięki uprzejmości Saal Digital Polska to fotoobraz. Pierwszą testowaną u nich rzeczą była fotoksiążka, z której jestem ogromnie zadowolona i polecam ją wszystkim pragnącym uporządkować swoje zdjęcia w fizycznej formie.

Link do fotoksiążki od Saal Digital Polska: http://www.saal-digital.pl/fotoksiazka/
Tym razem na tapetę wzięty został fotoobraz. Zdecydowałam się na realizację znajdującego się poniżej zdjęcia na powierzchni zwanej Dibond Butlerfinish. Dlaczego tak?
Podczas wyboru rodzaju fotoobrazu można zdecydować się na kilka powierzchni, z których każda ma inne właściwości. Są standardowe materiały jak pleksi czy płyta PCV, ale również ciekawsze takie jak dibond czy rama fugowana (produkt ten został dodany już po realizacji mojego zamówienia).
Z dibondem miałam już trochę wspólnego podczas przygotowywania różnych wydruków w pracy, dlatego zdecydowałam się na produkt, który tylko częściowo był dla mnie czymś nowym, a jednocześnie bardzo ciekawym. Według opisu znajdującego się w aplikacji Dibond Butlerfinish to aluminiowa płyta kompozytowa o grubości 3 mm ze szczotkowaną powierzchnią.

Niestety próżno szukać większej ilości informacji czy wizualizacji, co uznaję za minus. Człowiekowi, który nigdy nie miał do czynienia z tym materiałem trudno będzie sobie wyobrazić efekt finalny. 
Wśród informacji jakie znalazłam na temat tej powierzchni, polecane jest wykonywanie na niej zdjęć czarno-białych. Ja jednak zdecydowałam się na zdjęcie kolorowe, ale specjalnie wybrałam takie, na którym metaliczny efekt mógłby być ładnie wykorzystany i wyeksponowany.

Podczas projektowania miałam tylko jeden (ale dość poważny) zarzut. W aplikacji nie istniała możliwość wstępnego wyrenderowania podglądu obrazu na wybranej powierzchni. Nie dało się w żaden sposób zobaczyć jak prawdopodobnie mógłby wyglądać nasz obraz na wybranym produkcie. 
Taka możliwość istniała na pewno przy zastosowaniu proponowanych wtyczek - ja jednak posiadam starszą wersję Adobe Photoshop i nie mogłam z tego skorzystać.

Oto gotowy produkt (kolory lekko przekłamane przez aparat, odwzorowanie kolorów bardzo dobre względem oryginalnego zdjęcia):
Jak się okazało, faktycznie metaliczny efekt był strzałem w dziesiątkę. Pod odpowiednim kątem reflektory oraz ranty felg wręcz świecą się. Również górna część maski pięknie przechodzi od ciemnego koloru do gołego szczotkowanego aluminium, co daje wspaniały efekt.
Niestety przy oglądaniu obrazu bardzo rzuca się w oczy prawa część fotografii, która z racji rozmycia nie powinna wychodzić na pierwszy plan. Z powodu prześwietlenia w prawej górnej części fotografii oraz ze względu na gole aluminium, które bardzo mocno odbija światło, ciężko czasami skupić się na pozostałej części obrazu. Jest to jednak wina zestawienia prześwietlonej fotografii oraz akurat tego rodzaju powierzchni wykonanego obrazu. Nie można zarzucić więc Saal Digital nic więcej niż to, że przydałby się szczegółowy podgląd fotoobrazów imitujący wybrany przez nas podkład i efekt finalny w aplikacji.
Poza tym z fotoobrazu jestem bardzo zadowolona. Metaliczny efekt, który chciałam zobaczyć został zrealizowany, a płyta z dibondu sprawia, że obraz jest odporny na zniszczenia i będzie ze mną jeszcze bardzo długo. 

Dzięki Saal Digital Polska! Dobra robota.
Fotoksiążka to album fotograficzny na miarę XXI wieku. Wychodzimy z ery wielkich, opasłych tomów wypełnionych fotografiami wkładanymi w pojedyncze folie. Gdy od czasu do czasu wracam do oglądania zdjęć ze swojego dzieciństwa, największą trudnością jest ściągnięcie wielkich ksiąg z górnej półki segmentu.
Dziś jest już trochę inaczej.

Przyznaję, że o fotoksiążce myślałam już od zeszłego roku, gdy zobaczyłam pierwszy taki produkt u koleżanki. Dzięki Saal Digital otrzymałam szansę przekonania się na własnej skórze jak ugryźć ten temat. Zachęcam do skorzystania z akcji: http://www.saal-digital.pl/2016/recenzja-fotoksiazki/


Projektowanie książki rozpoczyna się od pobrania aplikacji, w której wykonujemy całą wizualizację. Pomimo tego, że używam programów graficznych, na początku użycie aplikacji trudno było nazwać "intuicyjnym". Z pewnością dla osób, które mają mniejsze umiejętności posługiwania się komputerem będzie to spora trudność.


Rzeczą, która okazała się dla mnie najbardziej uciążliwa w wybieraniu zdjęć było malutkie okienko podglądu (w prawym dolnym rogu aplikacji), którego nie dało się rozciągnąć na większe pole. Owszem, zdjęcia można podglądać również w dużym formacie, ale dla mnie najwygodniejsze jest przeglądanie na miniaturach, co znacznie utrudniło mi pracę.


Po kilkunastu minutach na szczęście wszystko zaczyna się pięknie krystalizować i korzystanie z aplikacji staje się bardzo przyjemne. Jedyne, co sprawia ból głowy, to ilość opcji do wyboru oraz możliwość absolutnie dowolnego umieszczenia zdjęć. Trzeba się naprawdę solidnie nagłowić, żeby stworzyć stronę spełniającą własne oczekiwania.


Na szczęście dla osób mniej cierpliwych, dostępne są gotowe szablony (w tym same układy zdjęć lub zupełnie gotowe szablony z pełną kolorystyką i możliwością automatycznego dopasowania fotografii), więc każdy dopasuje album do swoich potrzeb.

Szablony i pomoce dostępne w aplikacji są naprawdę ciekawe (choć niektóre nie trafiły w mój gust, doceniam szeroki wachlarz możliwości) i z pewnością przyspieszają czas projektowania.


Opcją, która wspaniale skraca czas realizacji zamówienia jest automatyczne sprawdzanie fotoksiążki przez program po jej zaprojektowaniu. Dzięki temu wysyłamy od razu projekt, który może być zrealizowany "od ręki" zamiast wymieniania się dwudziestoma mailami z poprawkami do projektu (jak to czasami bywa w pracy). 

Czas realizacji zamówienia był naprawdę krótki biorąc pod uwagę, że fotoksiążkę zamawiałam przed świętami Bożego Narodzenia. Gdy otrzymałam paczkę, dziwiłam się, że jest tak niewielka (mając w pamięci opasłe tomy standardowych albumów). 

Jakościowo jest to produkt z wysokiej półki. Wybrałam twardą błyszczącą oprawę (opcjonalnie można było wybrać jeszcze jej watowanie oraz zastosować inne materiały np. eko skórę), która jest naprawdę solidnie wykonana. Album jest bardzo ładnie sklejony i otwiera się zupełnie na płasko.


Wewnątrz wybrałam również błyszczący papier standardowej grubości (można było wybrać jeszcze grubszy). Jego jakość jest rewelacyjna. Zdjęcia wyglądają zdecydowanie lepiej niż przy standardowym wywoływaniu, a na dodatek są pięknie wkomponowane w tło. Jestem w stu procentach zadowolona z jakości tego produktu.


Moje jedyne "ale" dotyczy wyłącznie mojej pracy. Przy projektowaniu fotoksiążki trzeba być bardzo cierpliwym i skrupulatnym. Jedyną przewagą klasycznego albumu nad fotoksiążką jest fakt, że jeśli uznamy po pewnym czasie, że któreś zdjęcie nam się nie podoba lub nie wyszło tak jak tego oczekiwaliśmy, możemy je śmiało wymienić na drugie. Przy fotoksiążce już tego nie zrobimy, dlatego uczulam wszystkich, którzy się do tego przymierzają: projektujcie swoje książki z uwagą i dbałością o szczegóły. Całą resztą zajmie się wspaniale Saal Digital Polska :)

#saaldigitalpolska

Normalsi otwierają mój koncertowy listopad. Nie byłam na ich koncercie od dobrych paru lat (nie wliczam w to dwukrotnego obejrzenia spektaklu "Łajza") i dopiero ten koncert uświadomił mi, jak dużym było to błędem. Panowie zaserwowali mi zastrzyk porządnego, rockowego grania. Sobie natomiast zastrzyk młodości i świeżej energii w postaci nowego perkusisty, Michała Usdrowskiego. Wyszło im to na dobre. Mam nadzieję, że drobne zapowiedzi nowego materiału szybko przerodzą się w kolejną płytę. Już czas!
















See You Next Year 2016 to motoryzacyjne wydarzenie odbywające się w regionie łódzkim. Zostało zapoczątkowane przez łódzką grupę StancedLodz zrzeszającą miłośników motoryzacji oraz tuningu w nurcie stance. Pierwsza edycja imprezy odbyła się w Konstantynowie Łódzkim, a tym razem organizatorzy postanowili przenieść ją do centrum Łodzi. Z jakim skutkiem?


Zanim tegoroczna edycja See You Next Year dotarła Białej Fabryki, gdzie przez dwa dni można było podziwiać perełki stance'owej motoryzacji, po drodze czekało nas jeszcze kilka przystanków. Piątkowy wieczór rozpoczął się na parkingu pod Pasażem Łódzkim, by już wspólnie przenieść się pod zrewitalizowane obiekty EC-1, które stanowiły piękne tło dla aut zakwalifikowanych na ten event.

Z niewielkim poślizgiem czasowym, już w eskorcie policji odbył się oficjalny przejazd samochodów ulicami miasta. Trasa prowadziła do tunelu W-Z i zawracała przy dworcu Łódź-Kaliska w stronę ulicy Piotrkowskiej. Tam (za przyzwoleniem władz miasta) auta prezentowały się na długim odcinku łódzkiego deptaka przyozdabiając tętniącą życiem w piątkowy wieczór ulicę. 




W sobotę od 10 wszystkie auta znajdowały się już w Białej Fabryce, gdzie nastąpił finał imprezy. Miejscówka wypełniona autami wyglądała nieziemsko. Organizatorzy w idealny sposób wykorzystali potencjał i industrialny klimat Łodzi wybierając to miejsce na  drugą edycję See You Next Year. Sama bardzo dawno nie gościłam w Białej Fabryce; do tej pory jej wnętrze kojarzyło mi się tylko z nudną, szkolną wycieczką w dawnych czasach. Okazało się, że po przeprowadzonej kilka lat temu modernizacji dziedzińca wewnętrznego oraz skansenu to miejsce nabrało zupełnie nowego klimatu i znaczenia przy organizacji imprez. 





Organizatorzy przeprowadzali selekcję aut kwalifikowanych do udziału w imprezie i dzięki temu See You Next Year utrzymało niesamowicie wysoki poziom. Dbałość o szczegóły i piękno pojazdów to główny priorytet tego wydarzenia. 

W sobotnie popołudnie w Białej Fabryce zjawił się Tede, który zagrał kameralny koncert dla uczestników imprezy. Dla wielu osób była to niespodzianka, ponieważ organizatorzy nie ogłaszali oficjalnie tej informacji. Trzeba przyznać, bardzo przyjemna niespodzianka.

Jestem bardzo zadowolona, że druga odsłona See You Next Year wypadła tak dobrze. Cieszy mnie również dobra współpraca z władzami miasta oraz policją, która nie wlepiała mandatów na lewo i prawo, jak miało to miejsce we Wrocławiu na Raceism.

Oby tak dalej!









Płock był jednym z tych wakacyjnych wyjazdów, których wcale nie planujesz i jednocześnie jednym z tych, które okazują się najlepsze. Szybko zmontowana, wspaniała ekipa. Ekspresowo kupiona rezydencja w formie namiotu. Bilety, karimaty, bluzka do przebrania i do samochodu! 

Choć organizatorzy mają się jeszcze czego uczyć (np. w przyszłym roku życzyłabym sobie dokładnego oznaczenia, gdzie i kiedy mogę kupić wejściówkę pod prysznic. Chciałbym również, żeby damskich pryszniców było więcej niż sześć na całą, dziewięciotysięczną imprezę.) Polish Hip Hop Festival to wspaniałe miejsce na spędzenie weekendu ze znajomymi w towarzystwie rapu.


Dla mnie festiwal był bardzo atrakcyjny pod względem muzycznym. Zjawiła się większość śmietanki polskiego rapu, w tym zapowiedziany został pierwszy od trzech lat koncert Pezeta.

Faktycznie, Pezet zrobił wrażenie, ale to nie on był dla mnie najjaśniejszym punktem festiwalu. Koncertowo od dłuższego czasu rządzą Dwa Sławy, którzy doskonale bawią się czarnym humorem. Dodatkowo wspaniale wchodzą w interakcje z widzami i zawsze sprawiają, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy.

Ponadto, do najlepszych - chociaż nie słucham tego w domu na co dzień - zaliczam koncert Tede. W Płocku wystąpił jako ostatni i fantastycznie zamknął festiwal bawiąc się bardziej muzyką niż prezentując swój materiał.



Nasza ekipa dopisała fantastycznie, mam nadzieję, że w przyszłym roku pojawimy się w tym samym miejscu w co najmniej tak samo licznej ekipie.

ELOOOOOO!









W ostatni weekend na Stadionie Wrocław odbyła się kolejna edycja The Raceism Event
Mnóstwo sztosowych aut z całej Europy, od klasyki do najnowocześniejszych potworów. Wszystko na glebie, z lśniącym lakierem, na pięknej feldze, z dbałością o najdrobniejsze szczegóły.

Choć piątkowy wieczór spędzony pod telefonem w nerwach oraz sobota przez część dnia również spędzone w nerwach nie sprawiły, że był to najlepszy weekend w moim życiu, ale niedzielny drifting wspomagany słoneczkiem wynagrodził mi sporo negatywnych emocji. 

Patrzcie i podziwiajcie.