STW Challenge (runda 3) - Bemowo - 07.07.2013

Trzeba przyznać, że ze mnie słaby bloger. Wystarczy, że mam lekko nieodpowiednią miejscówkę do robienia zdjęć i już wolę zalegnąć na kocyku i w spokoju obserwować zawody zamiast poświęcać się dla wyższych celów i hasać po terenie w celu uzyskania jak najlepszych ujęć. Także wybaczcie, ale właściwie nic z tego nie będzie tym razem.


Po Płocku zdążyłam się już mocno stęsknić za lataniem bokiem i smażeniem kapcia, więc niewiele się nad tym zastanawiając, zgarnęłam do samochodu ekipę i pojechaliśmy odwiedzić stolicę. Na szczęście trzecia runda STW Challenge odbywała się w miejscu, które doskonale znam z koncertów Metalliki i nie tylko, więc nie miałam problemu z dotarciem. Na widok znajomego Carrefoura wręcz zakręciła mi się w oku łezka wzruszenia (?!?).





Dotarliśmy jeszcze na chwilę przed rozpoczęciem kwalifikacji, więc mieliśmy odrobinę czasu na znalezienie miejscówki. Jednak jak się okazało, nie było to takie proste, ponieważ miejsce przygotowane dla publiczności pozostawiało wiele do życzenia. Chyba nie było takiej miejscówki, z której byłoby widać cały przejazd (z pominięciem miejsc w ciężarówce, na które się już nie załapaliśmy). Łódź potrafi sobie pomimo wszystko poradzić w najtrudniejszych warunkach i zainstalowaliśmy się w najlepszej możliwej lokalizacji, ale że wciąż nie była wystarczająca, żeby zrobić sensowne zdjęcia, odłożyłam aparat i rozkoszowałam się paloną gumą, słońcem i złocistym napojem (mniej więcej po zrobieniu kilkunastu zdjęć w stylu jak poniżej).





Po kwalifikacjach, które pięknie zwieńczyli nam posiadacze licencji PFD, należało się wybrać na obiad. Przy okazji udało mi się obejrzeć drugą połowę wyścigu Formuły (nad czym wcześniej ubolewałam, że muszę poświęcić go na rzecz wyjazdu), a pyszny kebab w skali ostrości 0-5 (polecamy czwórkę - krew Szatana!) sprawił, że brzuszki dzieci były pełne i mogły wrócić oglądać dalszą część zawodów.





Był to dzień szczęśliwy dla łódzkich drifterów. Zarówno Maciej Jarkiewicz jak i Sławomir Grausam prezentowali się wyśmienicie przez cały dzień. Jarkiewicz dopiero w półfinale, w przejeździe właśnie z Grausamem popełnił błąd i pozostała mu walka o 3. miejsce, które udało mu się zdobyć!





Pojedynek Grausama z Carzastym nie był dla mnie do końca jasny, dogrywki, dogrywki i więcej dogrywek, ale w końcu zwyciężył Sławek Grausam (chociaż byłam święcie przekonana, że skoro jesteśmy na STW Challenge, to Carzasty nie może przegrać i Padre Fijał to załatwił - chyba im nie wypadało :P).






Mistrzem dla mnie był Bartek Stolarski i jego wygrany plecak, w którym prezentował się jak pierwszoklasista idący pierwszy raz do szkoły :)




Nie można nie wspomnieć o wyróżniających się tego dnia - Sebastianie Matuszewskim i Radku Dąbrowskim, którzy nie ustępowali nawet licencjonowanym drifterom. Sądziłam, że Carzasty odstawi Radka podczas przejazdu, w którym prowadził, ale przewaga nie była dramatycznie przygnębiająca, byłam wręcz pozytywnie zaskoczona.




Dzień przysmażony, rolnik na ramionach z rundy na rundę co raz lepszy, a na dodatek w powrocie udało mi się jeszcze obejrzeć przy wspólnej, romantycznej kolacji przy pizzy drugą połowę meczu siatkówki (nad czym też stękałam, że nie obejrzę jak pojadę na zawody).





Także wszystko wspaniale, łódzcy drifterzy z sukcesami (wiecie, niezawodni chłopcy z BMW Jagiełło Drift Team Łódź), rolnik opalony, Formuła i siatkówka obejrzane, pasuje!




Tylko teraz przerwa trochę za długa; cały czas jestem wściekła ze względu na przełożenie rundy w Szczyrku, szykowałam się na najlepszy wypad w całym sezonie DMP. Do Załuża raczej się nie wybiorę ze względu na już nieco chorą odległość od Łodzi i znaczne ograniczenia czasowe. Także niestety, ale trzeba będzie zrobić przerwę od driftów. 

Teraz prędzej możecie się spodziewać słodziutkich sesyjek z koleżankami w wolnych chwilach, wybaczcie...
Nowszy post Starszy post