Wspominałam już coś o
realizowaniu większości moich niemądrych pomysłów? Jeden z nich przyszedł mi do
głowy, gdy zastanawiałam się, kiedy odwiedzić w stolicy moją mądrą przyjaciółkę
(która nie popełniła tego samego błędu co
ja, wybierając kierunek studiów - prywata z nutką goryczy, polecam!). Przed
moimi oczami, w aktualnościach Facebooka ukazało się wydarzenie ”Spotkania z
Pasją”. Przeczytałam opis i miałam już gotową datę przyjazdu do
Warszawy.
Pomimo posiadania w naszej trójcy
dwóch blondynek i w związku z tym marnej szansy na dostanie się do prawidłowego
miejsca przeznaczenia, udało się! Droga była jednak długa i męcząca, ponieważ -
jak się okazało – musiałyśmy niemal wyjechać z miasta. Spotkanie odbywało się
bowiem przy ulicy bez asfaltu, na dodatek pełnej dziur. Po lewej stronie stały
głównie opustoszałe budynki, a po prawej rozciągał się widok pól i łąk. Czułam
się prawie jak u siebie w domu! Nie ma to jak przyjechać do stolicy i zrobić
sobie wycieczkę po błotnym polu.
W każdym razie, dotarłyśmy!
Pośród tego wszystkiego, co opisałam powyżej, stał budynek, który pełnił
funkcję toru kartingowego o wdzięcznej nazwie ”Pole Position”. O ile odnośnik do sportów motorowych w tym
przypadku jest oczywisty, ja bym się raczej doszukiwała drugiego dna w temacie lokalizacji…
Spotkanie miało formę moderowanej
rozmowy ze wszystkimi uczestniczkami. Bohaterkami były: Małgorzata Rdest, Klaudia Podkalicka oraz Karolina Pilarczyk. Dziewczyny opowiadały o swoich początkach z
motoryzacją, sukcesach, trudnościach i marzeniach. Kilka spraw zapadło mi dosyć
mocno w pamięć, ale przede wszystkim nadzieja, że na sporty motorowe
praktycznie nigdy nie jest za późno. Karolina
Pilarczyk dodatkowo utrzymała mnie w przekonaniu, że niestety warto jeszcze raz
przemyśleć czy moja rezygnacja z dotychczas obranego kierunku ma sens (i mowa tu o typowo finansowej stronie sprawy).
Potem przyszedł czas na nowe
doświadczenia, czyli ściganie się na gokartach. Nie mam właściwie pojęcia,
dlaczego wcześniej nie spróbowałam tej formy rozrywki – jedyne, co mi
przychodzi do głowy to wysokie koszta i błędne wrażenie braku prawdziwej frajdy
współmierne do tych kosztów. Nic bardziej mylnego – jazda na gokartach to nie
tylko wspaniała zabawa, ale świetny trening umiejętności. Nie zabijesz się, co
najwyżej zakręcisz bączka albo rąbniesz o opony, a zweryfikujesz swój refleks
i szybkość reakcji.
Wybaczcie słabe ujęcia, ale byłam
tak podekscytowana, że strzeliłam kilka klatek i pobiegłam zostawić aparat w
bezpiecznym miejscu. Dodatkowym czynnikiem motywującym podczas jazdy był tor
pełen innych osób i bezpośrednia rywalizacja. Szatański uśmieszek zagościł na
mojej twarzy i za każdym okrążeniem chciałam jechać szybciej i lepiej. Na pewno
powtórzę przy najbliższej możliwej okazji. Jestem pewna, że tym razem nie
pożałuję pieniędzy, więc serdecznie polecam tym, którzy do tej pory nie
spróbowali.
W tym miejscu serdecznie
przepraszam moje przyjaciółki za postawienie ich przed faktem dokonanym i
ciągnięcie ze sobą przez wiele kilometrów tylko dlatego, że koniecznie chciałam
się znaleźć na ”Spotkaniu z Pasją”. Z tym, że chyba już nic nie poradzę, to
pasja i koniec, pojadę choćby na przeciwny koniec kraju. Nawet jeśli będę musiała siedzieć w pociągu na podłodze (tak, doświadczyłyśmy znowu uroków zatłoczonych kolei).
Do usłyszenia wkrótce! Nie będę przyrzekać, że napiszę coś przed kolejnym meczem, ale... postaram się!